wtorek, 8 lipca 2014

[Anna Weronika] Spółdzielnia

W Siedliskach domy nie są ponumerowane po kolei. Obok numeru 189 jest numer 375. I jak tu znaleźć Panią Z., spotkaną dzień wcześniej na cmentarzu? Idziemy wzdłuż drogi, poboczem, wśród łąk pokrytych soczysta koniczyną. Rozważamy ważny problem - gdybyśmy były owcami na tej łączce to w co byśmy się wgryzły najpierw - w kwiatki (po prawej) czy jednak koniczynę (po lewej). Mijamy Nepomucena, i dalej wzdłuż drogi prowadzącej do Siedlisk. Kąt nachylenia drogi 10%, słońce nam świeci w plecy, jest chyba milion stopni. Ale idziemy do Pani, która pracowała w Spółdzielni. Za pierwszą górą, druga góra, skrzyżowanie, wreszcie dom Pani Z. Ufff... Pani się buja na huśtawce, siadamy obok niej, notujemy jak to dobrze, że Spółdzielnia była, bo gdzie by to człowiek bez wykształcenia pracował. A tak to i renta jakaś jest i dom się pobudowało, raczej w systemie pracy chałupniczej. Przywozili wydziergane maszynowo swetry, zszywało się je, brakarka potem sprawdzała i tak się żyło. Farbiarnia była (tam pracowali mężczyźni), przędzalnia, koronki to kobiety po domach robiły. Kobiety z okolicznych wsi tam pracowały. Sweterki w szpice, golfy i półgolfy, bluzeczki damskie, kołnierzyki, damskie, męskie i dziecięce.
Kot siedzący na studni się myje, kurki latają (jest kura, jest jajko), słońce zachodzi, Nepomucen nadal strzeże.
- Dam paniom trochę tych żółtych kwiatków
 Kilim, fot. A. W. Brzezińska
 Metka, fot. A. W. Brzezińska
 Sweterek z haftowanymi przez Panią Z. kwiatkami, fot. A. W. Brzezińska

Słońce zachodzi nad Siedliskami, fot. A. W. Brzezińska

...a dnia drugiego powędrowałyśmy do Spółdzielni
Tuż przy drodze, tam gdzie kiedyś były farbiarnia i przędzalnia mieści się Spółdzielnia - kiedyś zatrudniająca prawie 300 osób i dodatkowo prawie 500 chałupników. A teraz 15 osób przy krosnach plecie sumaki, kilimy i gobeliny. Jedna kratka na wzorze to jeden centymetr tkaniny, czyli 4 nitki. Wełna wyprana w środku antymolowym, skłębiona w magazynie według kolorów czeka na swoją kolejkę. Na gotowych wyrobach wędrują kolędnicy, kwitnie zatrwian, kolorowe ptaki łypią ciekawskim okiem, puszą się barany, wśród kolorowych pól stoją wesołe domki. Ale mało kto kupuje tkaninę do wnętrza, a to przecież wygłusza i ociepla. A w Bobowej przy Rynku była nie tylko siedziba spółdzielni, ale i sklep firmowy.
Praca rąk ponad wszystko.
Wracam do domu i wyciągam swoją ramę tkacką. 
 Kto kupi te cuda?, fot. A. W. Brzezińska
A to ona - Spółdzielnia, fot. A. W. Brzezińska
 Praca rozliczana na metry, fot. A. W. Brzezińska
 Irysy, fot. A. W. Brzezińska
 Kłębowisko, fot. A. W. Brzezińska

1 komentarz: