czwartek, 10 lipca 2014

Siedliska i ich okolice jako metafora życia – raz szczyt, raz depresja

[Sylwia& Aneta]

„Siedliska” to słowo budzi grozę. Dzisiaj to my postanowiłyśmy stawić czoła tej legendarnej wsi „z bardzo skomplikowanym założeniem urbanistycznym”. Punkt 8.05 wyjechałyśmy z Bobowej do Siedlisk Biesnej. Tam zaczęłyśmy pieszą wędrówkę po „asfaltówkach” Biesnej. Najpierw w dół skrajem lasu, potem chwilę płasko by zaraz się wspiąć pod górę: „do tego wielkiego drzewa na szczycie”. Tam miał mieszkać nasz pierwszy informator. Jednak jak to bywa w życiu, nie zawsze jest tak pięknie. „Panie pójdą tam za las jeszcze”, więc poszłyśmy. Mijając pasące się byki, które tęsknie porykiwały w stronę krów. Koniec, końców dotarłyśmy, porozmawiałyśmy i zeszłyśmy z powrotem na dół by wejść na drugą górę. Cel podróży miałyśmy ciągle przed oczami - nad wzniesieniami górował kościół. Krok po kroku zbliżałyśmy się do niego. Potem jeszcze kawałek pod górkę i zawitałyśmy do centrum Siedlisk. Obowiązkowy punkt - sklep z klimatyzacją. Następnie „asfaltówką” w dół do pani Zofii. W jej rodzinie umiejętności koronczarskie były przekazywane z pokolenia na pokolenie - wraz z klockami. Dalszy etap podróży wiódł znowu pod górę- uciekałyśmy przed burzową chmurą, mając nieodparte wrażenie, że podąża ona naszym śladem. Na szczycie wstąpiłyśmy do Wiejskiego Domu Kultury, gdzie porozmawiałyśmy z dwiema koronczarkami, które pracowały kiedyś w Spółdzielni. Deszcz zakończył nasze dzisiejsze badania. Podróż ta okazała się piękną metaforą życia. Raz szczyt, raz depresja tyle, że każdy szczyt nierozłącznie wiązał się z kilkoma depresjami, które przeżywałyśmy podczas wspinaczki.


PS Nieprawdą jest, że słońce opala. Opalamy się tylko i wyłącznie dzięki chmurom ;)

Kapliczka przy drodze z Biesnej do Siedlisk, fot. A. Szczepanik 

 Niematerialne dziedzictwo kulturowe pod płotem, fot. A. Szczepanik

Wałek p. Zofii, fot. A. Szczepanik

Dom rodzinny Zofii Wojny, fot. A. Szczepanik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz