[Kasia & Marta]
Autobus do Siedlisk wyjeżdżał z
Bobowej o godz. 9.25. Na tę niedaleką wyprawę wybrałyśmy się razem z Iną i Karoliną. Przyjaźnie nastawiony kierowca obiecał nam wskazać miejsce, w
którym powinnyśmy wysiąść i rozpocząć piąty dzień badań nad koronką klockową.
Wszystko wydawało się proste: miałyśmy umówiony wywiad na 10:00 i wytłumaczone
dojście do domu informatorki. Na pewniaka wyszłyśmy więc z busa, myśląc, że bez
problemu odnajdziemy drogę. Pożegnałyśmy się z dziewczętami i dziarsko
ruszyłyśmy przed siebie. Niestety, w złym kierunku. Siedliska są wsią z bardzo
skomplikowanym założeniem urbanistycznym, a numery domów wydają się być
rozlokowane na chybił-trafił. Poszukiwany przez nas numer 145 mógł równie
dobrze sąsiadować z numerem 236, jak i 35. W akcie desperacji wzięłyśmy koło
ratunkowe „telefon do informatorki” i po chwili wiedziałyśmy jak daleko od celu
jesteśmy. Nie załamałyśmy się wtedy jeszcze i ruszyłyśmy naprzód. Po przejściu
kilometra, nie napotykając żywej duszy, zauważyłyśmy mały wiejski sklepik.
Wiedząc, iż panie sklepowe są najlepiej poinformowanymi osobami, zapytałyśmy o
drogę. Mina sprzedawczyni mówiła sama za siebie. Po kilkukrotnym upewnieniu
się, że mówimy o tej samej osobie, współczującym tonem oświadczyła, że przed
nami długa droga: prosto, prosto, do białego domku, za nim w lewo, w dół,
prosto i na lewo... Droga nie tylko długa, ale też skomplikowana, więc przydała
się nam mapka, którą Pani Sklepowa narysowała nam na odwrocie paragonu. Tylko
dzięki niej, spóźnione o jedyne pół godziny, dotarłyśmy na miejsce W drodze
powrotnej miałyśmy więcej szczęścia i po kilku krokach złapałyśmy stopa: czarne
BMW, pan bez koszulki i dudniące z głośników „Cztery osiemnastki w moim samochodzie”.
Jak nie kochać Bobowej?
Dzień jednak się nie skończył i
czekały nas kolejne wyzwania. Wywiad z Małgosią, młodą koronczarką, która
zdecydowanie odrzuca tradycyjne formy na rzecz użytecznych, nowatorskich
przedmiotów. Na koniec dnia zaś rozmowa z panią Zosią, która pokazała nam masę
starych wzorów po cioci, a także piękne klocki, które wykonał dla niej tata.
Chciałyśmy przeprowadzić jeszcze jeden wywiad, ale mąż potencjalnej
respondentki poinformował nas, że (cytując): „jest odmowa”.
Niestety, dziś był także ostatni
dzień warsztatów koronczarskich. Mimo że nie udało się żadnemu z kursantów
zrobić serwetki i tak z dumą podziwialiśmy nasze rękodzielnicze dokonania.
Każdy znalazł swoje powołanie: jedni woleli wykonywać siekankę, inni płócienko,
jeszcze inni listeczek. Ja zaś – Marta -
stałam się niekwestionowaną mistrzynią plątania nitek.
Chwalipięta, fot. K. Andrzejkowicz
Wzór starej serwety klockowej, fot. K. Andrzejkowicz
Koronka wykonana przez panią Zofię, fot. K. Andrzejkowicz
Paragonowa mapa Siedlisk, fot. K. Andrzejkowicz
Ogromny wałek p. Zofii, fot. K. Andrzejkowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz