sobota, 5 lipca 2014

[Marzena]
Namacalne spotkanie z koronką

              Początki są trudne, jak zawsze. Najpierw mały rekonesans badawczy w Centrum Kultury i Promocji w Bobowej, a później w teren. I wreszcie pierwsze rzetelne informatorki, należałoby rzec – mistrzynie koronczarstwa. Zaczynamy od szeregu podstawowych informacji. Jak wykonywano wałki, dlaczego lepsze są ciężkie dawne klocki z drzewa wiśniowego, kto w okolicy je wykonuje, że jedyna fabryka lnianych nici w Polsce znajduje się w Nowej Soli, i że za ten rzadki towar zapłacić trzeba 30 zł za 25 dkg. No i oczywiście sploty podstawowe: płócienko, pikotka, krateczka, listeczki, siekanka i girlandka. I wiele by tu można jeszcze pisać, bo obie panie były prawdziwymi znawczyniami i wszelkie „koronkowe zawiłości rozsupływały” dla mej ciekawości cierpliwie.  Dla mnie osobiście – laika z zewnątrz zaskakujący był fakt, że koronka klockowa ma sławę międzynarodową (Rosja, Estonia, Belgia, Portugalia, Francja, Węgry, Włochy, Anglia, Słowacja, Czechy) i że w dniu Festiwalu cały ten „wielki świat” zjeżdża się do Bobowej.
            No i nareszcie po południu pierwsze szlify koronkarskie pod życzliwym okiem pani Ewy no i oczywiście Gryzeldy (psa), która od każdego musiała „wyżebrać” zasłużoną porcje pieszczot. Przyglądając się pracy poprzedników byłam bardzo pewna siebie. Co to za problem: „góra, dół, dół, góra” i gotowe. Ale okazuje się, że myliłam się zawsze na koniec, po przerobieniu rządka. Ale nie ma się co przejmować. W końcu magicznym określeniem w przypadku koronki klockowej jest: „zamierzony efekt artystyczny”.

A zatem życzę wszystkim polątania nitek.

 Bobowa wita, fot. A. Paprot

Początek przygody z koronką, fot. A. Paprot 

Fascynacja koronką, fot. A. Paprot 

 Bobowskie klimaty, fot. A. Paprot

Bobowskie krajobrazy, fot. A. Paprot


[Marta]
Góra, dół, dół, góra....

            Pierwszy dzień badań w Bobowej, pierwsze wywiady i pierwsze wrażenia. Mimo że dla żadnej z nas, uczestniczek wyjazdu, nie są to pierwsze badana, to jak każde inne – niepowtarzalne. Każdy wyjazd „w teren” to zaczynanie od nowa, obce miejsce, nieznane otoczenie i problem do zbadania. Chyba można zatem powiedzieć, że każde badania są, w pewnym sensie, pierwszymi?
            Na piątkowe przedpołudnie miałyśmy całą grupą zaplanowaną wizytę w Centrum Kultury i Promocji Gminy Bobowa, gdzie zorganizowana jest wystawa koronek. Niestety, wspaniałe eksponaty prezentowane są w małym, ciemnym pokoiku, co niestety wpływa negatywnie na ich odbiór. Szkoda, że miasto dla prezentacji i popularyzacji swojego dziedzictwa nie przeznaczyło ciekawszego pomieszczenia... Po zapoznaniu się z wystawą ruszyłyśmy polować na informatorów!   :) I na to nie możemy narzekać. Jeden wywiad z panią z Centrum Kultury, odpowiedzialną także za regionalny zespół, a także wczorajsza rozmowa z panią koronczarką, z którą zaplanowane mieliśmy warsztaty, pociągnęła za sobą morze informatorów! Dotarłyśmy między innymi do pana, który jako jedyny w okolicy wykonuje klocki, niezbędne do tworzenia koronki. Klocki robił już jego ojciec, robi je on, a także jego dwudziestoletni syn. Nie tylko opowiedzieli nam o wyrobie klocków, najlepszych materiałach niezbędnych do ich produkcji (podobno dawniej używano drewna śliwowego, ale obecnie jest ono trudno dostępne), ale także ochoczo zaprezentowali nam swoje umiejętności wykonując klocek przy nas w swoim warsztacie.
            W końcu nadszedł moment warsztatów koronki klockowej, prowadzonych przez panią Ewę. Jest ona nie tylko wyśmienitą twórczynią, ale także bardzo ciepłą i sympatyczną osobą. Wprowadziła nas w świat bobowskiej koronki, cierpliwie tłumacząc każdemu z osobna technikę wyrobu. I tak, dzięki niej wiemy, że to co na dole zawsze wyjdzie na wierzch, a słowa góra – dół – dół – góra będziemy powtarzać jak mantrę do końca wyjazdu, a może i dłużej.

 Obserwacja początkujących koronczarek, fot. A. Paprot

 Nauka pod czujnym okiem p. Ewy, fot. A. Paprot

 Nauki ciąg dalszy, fot. F. Wróblewski

 Uczennice, fot. F. Wróblewski

 Filip jako jedyny mężczyzna w naszej grupie dzielnie sobie radził, fot. A. Paprot

1,2,3 Kolberg patrzy! fot. A. Paprot

1 komentarz:

  1. Ania jako Kolberg? No, no. Relacja ciekawa. Czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń